Źródło cytatu
„Filemon na wystawie”, obrazek satyryczny zamieszczony w „Gazecie Kieleckiej” z 6 (18) IX 1898 r.
„– I wy, kumie, do domu? – zakrzyknęła Mizerkowa.
– Uciekłem im – odparł gospodarz z miną rozradowaną. – To moi ludzie, mało, że trza za stajnią zapłacić, a samemu się poniewierać nie wiadomo gdzie, ale i życie dla siebie kup, i dla sprzężaju kup, a z czego, jak dni tyla grosza nie zarobisz?… Wójt ta gadał po prawdzie, że mają coś dawać, albo ja wiem, czy dadzą?
– Bogać ta dadzą. Jak za moje kury – oburzyła się gniewnie kobieta.
– Musi w tym jest jakiś nieczysty interes, cygaństwo – mruknął jej towarzysz z opałką mieszczącą w sobie nieszczęsne wystawowe okazy.
– Wystawa, moi kochani – rzekłem pouczająco, zdumiony ich nieświadomością – urządza się dla dobra ogółu, dla wykazania, w jakiej fazie rozkwitu, zastoju lub upadku znajdują się gałęzie naszego rolnictwa, przemysłu i sztuk pięknych. Wystawa, widzicie, podnosi kulturę, ożywia handel, wpływa na dobrobyt, więc każdy prawy obywatel kraju winien ją z całej siły popierać, nie żałując trochę strat i fatygi; gdyż sprawa podjęta w celach tak doniosłych nie może obejść się bez ofiar. Ekonomiczny stan wasz…
[…] Wątek mowy przerwał mi głośny tentent [!] i turkot.
Spojrzałem. Wóz kuma oddalał się galopem, unosząc trójkę moich słuchaczy, którzy ciągle się oglądali, robiąc wcale niedwuznaczne znaki.
Wzięto mnie za wariata.
Zły dosiadłem bicykla i ruszyłem dalej, rozmyślając, jak niewdzięczną jest praca nauczania i jak wielką jest ciemnota ludu […]”.
jakjak
Rzecz dzieje się w drodze na wystawę rolniczo-przemysłową; dżentelmen na bicyklu, który występuje tu w roli jej adherenta, nosi imię Filemon (Baucyda wolała zostać w domu), mieszka na co dzień w Warszawie, z wsią raczej niewiele go łączy. Komizm całej sytuacji zasadza się na grze łatwo uchwytnych przeciwieństw (choćby źródło imion: Mizerek i Filemon) oraz podwojeń (bezładna gadanina chłopów a uczony, quasi-pisemny wywód Filemona; wóz i rower, którymi poruszają się postacie). Spod pozoru śmieszności wyłania się jednak głębokie, poprzeczne pęknięcie, które rozdziela dwa nieprzystawalne i niełączliwe światy. Nie chodzi tylko o hermetyzm kultury wiejskiej, o dramatycznie niski stopień zaufania społecznego czy domniemane skąpstwo, krótkowzroczność i niecierpliwość chłopa, jaskrawe zwłaszcza z inteligencko-ziemiańskiej perspektywy. Problem w tym, że obie strony posługują się kategoriami nieprzekładalnymi, co sprawia, że również „uczony wywód” nabiera charakteru pustej gadaniny, a wystawa traci wiele ze swych funkcji modernizacyjnych.
Imiona „Filemon” i „Baucis” pozostawiają dodatkowo pewną wątpliwość. Oboje nie są już „zawalidrogami” (jak w Bermanowskiej lekturze Fausta), nikt ich też nie modernizował, lecz owszem, są nowocześni: żyją w wielkim mieście, mają rower, zwiedzają wystawy i chcieliby cywilizowanych chłopów. Może więc imiona te odsyłają do tradycji antycznej tylko o tyle, o ile chodzi w tym o ironię swobodnie dryfujących znaków? Coś równie charakterystycznego dzieje się tutaj z wystawą. Bo jeśli orędownik i piewca jej idei zostaje uznany za niegroźnego wariata, to może i w samej wystawie udaje się rozpoznać nie tak znów groźne, nowoczesne wariactwo?
Pozostaje jedno drażliwe pytanie: ile w tym rozpoznaniu jest zapoznania?
Jakub Jakubaszek
„Zły dosiadłem bicykla i ruszyłem dalej, rozmyślając, jak niewdzięczną jest praca nauczania i jak wielką jest ciemnota ludu”. Kalendarz tygodnika „Kolce” na 1894 rok.
Berman Marshall, „Wszystko, co stałe, rozpływa się w powietrzu”. Rzecz o doświadczeniu nowoczesności, przekł. Marcin Szuster, wstęp Agata Bielik-Robson, TAiWPN Universitas, Kraków 2002, s. 47–111.
Wieczorkiewicz Anna, Apetyt turysty. O doświadczaniu świata w podróży, TAiWPN Universitas, Kraków 2002, s. 157–172.